Krezka.




Zaczęło się dwa tygodnie temu kiedy nie mogłam z bólu pleców i brzucha, następny tydzień przechodziłam z temperaturą powtarzając mamie, że jestem chora. Ta jednak mi nie wierzyła. W końcu w piątek wylądowałam na pogotowiu. Po tym jak pani w przychodni nie wiedziała co mi jest. W szpitalu mnie obmacali, pobrali krew i po trzech godzinach siedzenia z wrzeszczącymi dzieciakami i ich marudnymi rodzicami na chirurgii dziecięcej, dowiedziałam się, że mam zapalenie węzłów chłonnych krezkowych.
Hm.. a co to jest ta krezka?
Jakieś coś co znajduje się przy jelitach i je podtrzymuje. I to coś wzięło i sobie napuchło naciskając na różne flaczki powodując ból brzucha i pleców.
No ale teraz na antybiotyku już jest dużo lepiej.
I jutro wybieram się na koncert do stoczni! Najwyżej tam padnę i mnie rozdepczą ale to nic.

1 komentarz:

Paulucha. Obsługiwane przez usługę Blogger.